
Czy kiedykolwiek pozwoliłeś sobie być ze sobą, czując lęk i po prostu go przyjmując, wysłuchując? Czy kiedykolwiek ktokolwiek przyjął Twój strach i był z Tobą - tak na prawdę - nie odrzucając Cię ze względu na swój niepokój płynący z bycia z zalęknionym Tobą w kontakcie? Czy kiedyś przyjąłeś kogoś wystraszonego z tym jak mu jest, bez zalewania go radami i upupiania, a ze zrozumieniem?
Nasz lęk bywa bardzo sprytny, metaforyczny. Czasem przyjmuje jakąś formę, żebyśmy mogli skupić się na tej formie, a nie pójść głębiej - w zrozumienie genezy, prawdziwego kształtu naszego stanu. I ta forma bywa przerażająca. Kto chciałby patrzeć i dotykać czegoś co przerażające? Przed tym się ucieka, chowa, z tym się walczy, lub prosi o litość obłaskawiając... A jak ktoś nawet chciałby być blisko tego, wykazać się czułą odwagą - przecież to tym bardziej przerażające, bo może zupełnie nieznane, może będzie bolało bardziej jak się tego dotknie... Może pęknie i rozleje się, zabierając nam szczątki kontroli... Z drugiej strony: jak oczyścić i założyć opatrunek na rany nie dotykając skóry?
A co to ma wspólnego z Siebielubnością? No cóż... Jakbyś tak poznał, zaakceptował, zrozumiał i przyjął ten fragment swojego doświadczenia, który czasem Cię na prawdę wystrasza, w którym bywasz zalękniony i czujny - bez udawania chojraka, a szczerze widząc siebie samego w tym lęku - może to byłby dla Ciebie ważny krok do znalezienia wsparcia:w sobie, w innych, przyjacielskiego lub profesjonalnego? A czy to nie jest obranie kierunku ku lubieniu całego siebie? Myślę, że często potrzeba tu kogoś drugiego i bliskiej, bezpiecznej, ale i odważnej w autentyczności relacji.
Tak jak dziecko może nakarmić się odwagą bycia z nim w jego lękach od bliskich, aby później móc tak być przy sobie i swoich dzieciach czy przyjaciołach gdy dorośnie. Wiele dzieci i dorośli, którzy z nich wyrośli nigdy tego nie doświadczyli. Może to właśnie (w przeciwieństwie od unikania czucia) nasz prawdziwy wpływ na własne życia - czuć, tęsknić, szukać, znajdować, doświadczać i nieść te doświadczenie dalej. Odważać się mieć nadzieję. Nie sądzisz że to ta prawdziwa odwaga, która trwa i działa - taka odwaga pomimo lęku? Ta sztuczna z przekłamań filmów o (strasznie nieludzkich) super-bohaterach, którzy lęku nie czują wcale, wydaje mi się duuuużo słabsza i bardziej krucha