
Czy pamiętasz jeszcze widok letniej łąki? Wybuchłej życiem, przeobfitej w kolory i zapachy, wzory, dźwięki owadzich, ptasich i ssaczych mieszkańców?
Popłynęły mi skojarzenia ku łące, rozmawiając w środku zimy z pewnym człowiekiem. Pomyślałam: Łąka po prostu jest żywa. Nie składa się z najlepszych gatunków najmodniejszych roślin, polecanych w tym sezonie przez architektów ogrodów czy na grupach fanów zieleni. Jest pełna chwastów, przypadkowych elementów, kolorów i kształtów, roślin o rozmaitych wysokościach, grubościach, fakturach, które przyleciały z wiatrem, albo zimowały w ziemi, pełna przypadkowości ale i własnej niepowtarzalnej struktury. To wszystko pośród stałej, wręcz wiecznej, a przecież najzwyklejszej na świecie trawy sięgającej do pasa. Na łąkach może też zdarzać się atak inwazyjnych gatunków, które ją niszczą. Niezależnie od swoich upadków i wzniesień, trudów i zwycięstw - jest zachwycająco cudowna, piękna, przyciągająca i jakoś przedziwnie harmonijna w tym swoim chaosie. Jeśli po prostu pozwoli się jej być. Dbając o nią, a nie niszcząc jej opresją częstego strzyżenia.
Czy to nie tak samo jak Ty, człowieku który to czytasz? Czy znasz swoje dzikości i harmonię własnych chaosów? Czy Cię to nie przyciąga w zaciekawieniu swoją bujnością?