
Bycie w kontakcie. Proste, a złożone. Przypuszczam że każdy z nas zna kontakt i niby-kontakt.
Kiedy dzwonisz do przyjaciółki, czy partnera z którym jesteś blisko emocjonalnie i możecie oboje być w takcie tej rozmowy w kontakcie ze sobą i drugą osobą, ale i z realnością Waszych światów i doświadczeń - to jest kontakt. Współbrzmienie. Koregulacja. I to jest doświadczenie cielesne. Twój układ nerwowy współgra z układem nerwowym drugiej osoby. Jak w tańcu z kimś z kim tańczysz i czujesz jakby Wasze ciała jakoś się ze sobą porozumiewały, umiały być razem. Jak w dobrym seks&e. (To zabawne, że facebook umie uznać to słowo za godne reakcji, a jest najzwyklejszym słowem na świecie). W takiej rozmowie współgrają ciała, nastrój, skojarzenia. Niby po prostu, bez wysiłkowo, a nawet dodając siły i życia - rozumiecie się, jesteście w kontakcie.
I znacie pewnie też taki kontakt co jest niby-kontaktem. O niczym, czasem potrzebny by było neutralnie, a czasem rozregulowujący, napawający jakimś rodzajem zmęczenia, frustracji, lub po prostu mało ważny, obcy, nie wiadomo czy cokolwiek z niego wynika i po co istnieje. "Taki o" - taki trochę niby nigdy nic, a trochę czasem na siłę i z powodu innego niż "chcę być w kontakcie". Jak przez jakiś mur - czasami nasz, czasami czyjś, a czasem przez oba. Nie ma wymiany, nie ma życia, jest znużenie, czasami samotno jest tak rozmawiać... A czasami wygodnie gdy obie strony chcą się odciąć od siebie emocjonalnie, ale zachować niby-kontakt z jakiegoś powodu, to bywa opcja sensowna dla obu stron. Ile relacji tyle możliwości, prawda?
Tutaj przypomina mi się bajka "Moje magiczne Encanto" i postać Bruna, wykluczonego z rodziny, bo był w kontakcie z tym, czego oni czuć/widzieć/wiedzieć nie chcieli i losy tej historii.
Nie wiem jak Wam, ale wydaje mi się, że chodzi w tym wszystkim bardziej o świadomość wyboru i wpływu oraz przyczyn i skutków tegoż, niż uznanie że jedno jest lepsze niż drugie. Bo bywa przecież różnie.
O relacjach międzyludzkich można by w tym kontekście dużo napisać i dużo już napisano. Dziś chciałabym zwrócić Twoją uwagę na kontekst osobisty. Czy też masz doświadczenie że ze sobą też tak można? Można wybrać. A można tkwić w braku wyboru. Można być ze sobą w kontakcie na siłę i z przymusu, a można z chęci bycia na prawdę blisko. I to zupełnie inne jakości, które mogą wystąpić w dokładnie tym samym - patrząc z zewnątrz - zachowaniu. Można siebie karmić, leczyć, ćwiczyć, uspokajać, namawiać do czegoś, uczyć, tulić, poznawać, smarować kremem, stawiać granice itp. w kontakcie ze sobą, lub w niby-kontakcie, a nawet zupełnie bez kontaktu. I może to być dobra lub niedobra opcja nie z założenia że któraś jakaś jest, tylko z wielu rożnych powodów. Odżywczość tego bycia w kontakcie możliwa jest jednak tylko gdy "całość" Ciebie się na to zgadza. W integracji wewnętrznej, tak jak w zgranej parze gdy oboje chcą być w bliskiej relacji. A przecież nie zawsze tak jest. I może jest coś ważnego w zauważaniu tego jak jest dla Ciebie teraz?
Co przychodzi do Ciebie gdy się nad tym zastanawiasz? Może jesteś w kontakcie, może bywasz, a może Ci z tym bardzo trudno? Może potrafisz pozwolić sobie na kontakt ze sobą w tym zastanowieniu - czegokolowiek ten kontakt by nie przynosił. Czy płakałbyś nad sobą, złościł, był w niewiedzy, czy był z siebie dumny - nie zatrzymuj się na tych myślach, czy uczuciach, a po prostu je poczuj, zauważ, doświadczaj jakie to dla Ciebie jest. A może pójdziesz dalej i zamarzysz o wyborze. O świadomości tego że możesz się ze sobą kontaktować lub nie. A żeby móc, pewnie trzeba siebie dobrze rozumieć, prawda? I nie bać sie ani chwil kontaktu, ani tych gdy potrzebujesz nie być w kontakcie, na przykład gdy akurat jesteś w kryzysie i walczysz o bardziej podstawowe jakości - przetrwanie.